A A A
drukuj

1592 zł - tyle zarabiamy najczęściej?

Data publikacji: 2014.01.28 godz. 10:58

Opracowanie własne
OCENA
4.5/5

Główny Urząd Statystyczny poinformował niedawno, że w grudniu 2013 r. zatrudnieni w sektorze przedsiębiorstw zarabiali średnio 4221,50 zł brutto. Niestety, pod koniec roku jakiekolwiek pieniądze za pracę otrzymało o 10 tys. pracowników mniej niż w listopadzie…

"summary"> Potrzebujesz gotówki? Sprawdź kredyt bez zaświadczeń o zarobkach

W przedsiębiorstwach zatrudniających więcej niż dziewięciu pracowników na koniec grudnia zatrudnionych było 5 491 tys. osób. To o 0,2 proc. mniej niż w końcu listopada 2013 r. (pracę miało wtedy 5 501 tys. osób) i o 0,3 proc. więcej niż na koniec grudnia 2012 r. (5 474,2 tys.). Spadek zatrudnienia pod koniec roku to zjawisko obserwowane od lat, związane z pogarszającą się aurą, nieprzedłużaniem kontraktów w niektórych sektorach gospodarki (np. w budownictwie) itp. Tegorocznej łaskawej zimie w sporej mierze zawdzięczać należy chyba także fakt, że spadek liczby zatrudnionych był tak niski: z końcem 2012 r. na bruk poszło ponad dwa razy więcej osób (23,2 tys.). Temu również zawdzięczać trzeba fakt, że stopa bezrobocia na koniec grudnia 2013 r. była taka sama jak rok wcześniej – 13,4 proc. W porównaniu do zeszłorocznej listopadowej, kiedy to wynosiła 13,2 proc., wzrosła więc tylko o 0,2 proc. To mniej niż spodziewali się analitycy rynku pracy, ale zapewne i dla nich zima z dodatnimi temperaturami przez niemal cały grudzień była zaskoczeniem. Ostatni raz tak mały wzrost bezrobocia w grudniu w porównaniu do listopada zdarzył się sześć lat temu, w 2008 r. Dla ścisłości dodajmy jeszcze, że w listopadzie’13 bez pracy było 2 116 tys. osób, w grudniu – 2 126 tys.

W ostatnim miesiącu minionego roku odnotowano też znaczny wzrost wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw. Z wyliczeń GUS wynika, że statystyczny pracownik zarobił wtedy 4221,50 zł brutto (3007,88 zł netto) – o 323,62 zł więcej niż w listopadzie (3897,88 zł brutto, 2782,77 zł netto). Nie wpadajmy jednak w euforię – grudniowy wzrost w przeważającej mierze zawdzięczać należy świątecznym bonom i bonusom wręczanym pracownikom na koniec kwartalnych, półrocznych i (głównie) rocznych okresów rozliczeniowych. Wystarczyło, że jeden pracownik dostał bony świąteczne na 200 zł, drugi zaś na 250 zł – i już wiadomo, skąd się wziął ów wzrost płac, średnio wynoszący 225,11 zł netto. Otrzeźwienie przyjdzie, gdy w lutym GUS poda wysokość przeciętnego wynagrodzenia za styczeń 2014 r. Spadek jest więcej niż pewny – tak bywa bowiem co roku (przed rokiem z 4111,69 zł w grudniu’12 do 3680,30 zł w styczniu’13, a więc aż o 431,39 zł – kwoty brutto).

Określenie „przeciętne wynagrodzenie” jest jednak wielce mylące – i nie ma co tego ukrywać – w przypadku niemal dwóch trzecich pracowników denerwujące. Obejmuje bowiem zarówno wielusettysięczne wynagrodzenia prezesów banków, jak i kilkusetzłotowe pensje ochroniarzy czy sprzątaczek. Bardziej obiektywnym wskaźnikiem jest tzw. wynagrodzenie modalne – czyli najpopularniejsze miesięczne wynagrodzenie ogółem brutto otrzymywane przez pracowników. GUS oblicza je raz na dwa lata, zawsze w październiku, ostatnio w 2012 r., a podaje z przeszło rocznym poślizgiem. W październiku 2012 r. wynosiło ono 2189,11 zł brutto (1591,97 zł netto). To o blisko 100 zł za mało, by pracujący mama i tata zdołali zarobić na minimum socjalne, które dla modelowej polskiej rodziny 2+2 Instytut Pracy i Polityki Społecznej wyliczył na 3379 zł. Aby takie minimum do dyspozycji mieć, oboje musieliby zarabiać po 2330 zł brutto (1689,60 zł netto). Tymczasem „minimum” z definicji oznacza przecież zaspokojenie potrzeb rodziny na bardzo niskim poziomie: to jedynie opłacenie koniecznych kosztów utrzymania mieszkania, zakupu żywności, posiadania, wychowania i edukacji dzieci, niewielkie wydatki na kulturę itp. – słowem życie bez szaleństw.

Również w październiku 2012 r. (nowszych danych brak), według GUS, aż 66,1 proc. ogółu pracowników – a więc blisko dwie trzecie – otrzymywało miesięczne wynagrodzenie brutto mniejsze lub równe przeciętnemu wynagrodzeniu miesięcznemu dla gospodarki narodowej (wynosiło ono wówczas 3895,72 zł, tj. 2781,07 netto). Prawie co piąty zatrudniony (18,9 proc.) dostawał wtedy połowę przeciętnego wynagrodzenia (1947,86 zł), a co trzynasty (7,6 proc. ogółu pracowników) pensję najniższą z możliwych – tj. minimalną, która na całym etacie wynosiła wówczas 1500 zł brutto (1111,86 zł netto). W roku 2014, przypomnijmy, najniższa płaca za pracę na pełnym etacie to 1680 zł brutto (tzn. 1237,20 zł „na rękę”). Pocieszające jest to, że odsetek otrzymujących wynagrodzenie modalne w Polsce rośnie. W październiku 2008 r. (pierwsze takie badanie GUS) wynosił on 65,35 proc., by w dwa lata później spaść do 64,7 proc., a w 2012 r. wzrosnąć do 66,1 proc.

Komentarze

Właściciel serwisu eBroker.pl - Rankomat.pl nie weryfikuje opinii, recenzji czy ocen użytkowników zamieszczanych za pośrednictwem systemu Disqus, zarówno w zakresie ich rzetelności, jak i wiarygodności. Nie możemy potwierdzić, czy użytkownicy faktycznie korzystali z produktów i usług banków, firm pożyczkowych i Towarzystw Ubezpieczeniowych (TU) (za pośrednictwem portali należących do rankomat.pl lub bezpośrednio na stronie instytucji), których dotyczy opinia.

Jednocześnie informujemy, że w Serwisie publikowane są zarówno pozytywne, jak i negatywne komentarze.

comments powered by Disqus
  • Pożyczka gotówkowa w PEKAO S.A »