Mamy coraz większy „kawałek podłogi”

Jak co roku, Narodowy Bank Polski opublikował na swojej stronie internetowej obszerny, blisko 400-stronicowy „Raport o sytuacji na rynku nieruchomości mieszkaniowych i komercyjnych w Polsce”, przygotowany przez Instytut Ekonomiczny we współpracy z szesnastoma oddziałami okręgowymi banku centralnego. Wynika z niego, że w 2012 r. sytuacja mieszkaniowa Polaków uległa dalszej poprawie, podobnie zresztą jak działo się to systematycznie w całej ostatniej dekadzie. Mieszkań nam przybywa, a w liczbie metrów kwadratowych powierzchni mieszkalnej przypadającej na osobę gonimy Zachód. Wiele osób, zwłaszcza tych, których warunki mieszkaniowe w tym czasie nie tylko się nie polepszyły, ale być może nawet pogorszyły, zapewne się w tym momencie żachnie – ale w skali kraju, według danych NBP, jest lepiej. Faktem jest również, że warunki mieszkaniowe szybciej poprawiały się w największych i najbogatszych miastach wojewódzkich Polski, ale powody do zadowolenia mieli także mieszkańcy miast mniejszych, w których zarabia się mniej.

W niemal wszystkich kategoriach podsumowujących sytuację mieszkaniową w 2012 r. w czołówce znajduje się Warszawa. Wiadomo – stolica… Wysokie lokaty w zestawieniach zajmują również inne duże polskie miasta – Gdańsk, Kraków czy Wrocław. W tych czterech miastach na 1000 mieszkańców przypada więcej niż 450 mieszkań. Ten poziom na całym świecie oznacza bardzo dobre warunki mieszkaniowe. W większości pozostałych polskich miast wojewódzkich wskaźnik ten wynosi ponad 400 mieszkań – znacząco mniej, ale również dużo, a jeszcze zupełnie niedawno było to wręcz nie do wyobrażenia. Po równi jest to zasługa uwijania się budowlańców, którzy wznoszą sporo nowych mieszkań (od czterech na 1000 mieszkańców w mniejszych miastach wojewódzkich do sześciu w większych), jak i masowej emigracji Polaków za granicę w poszukiwaniu pracy i lepszego życia. Oba te czynniki wpływają też na poprawę warunków zamieszkania pozostających w kraju. W większości mniejszych polskich miast jedna osoba ma – znów wielu w to nie uwierzy – 25 mkw. przysłowiowego „kawałka podłogi”, a w niektórych nawet 27-29 mkw.