A A A
drukuj

Banki chcą godzić się z dłużnikami

Data publikacji: 2014.01.07 godz. 18:17

Opracowanie własne
OCENA
4.5/5

Blisko 3 proc. z ok. 1,8 mln kredytobiorców nie spłaca w terminie rat kredytów. To oznacza, że kłopot z oddawaniem bankom pieniędzy ma przeszło 50 tys. Polaków.

Ministerstwo Sprawiedliwoci przygotowało projekt założeń ustawy Prawo restrukturyzacyjne, której zapisy pozwalałyby częściej oddłużać konsumentów. Również tych, którzy zaciągnęli kredyt hipoteczny na zakup domu lub mieszkania, którego nie dają teraz rady spłacać.

60 firm pożyczkowych w jednym miejscu. Porównaj oferty »

Problem z oddaniem pieniędzy mają zwłaszcza ci, którzy w 2008 r. ulegli owczemu pędowi i popędzili do banków po kredyty hipoteczne denominowane we frankach szwajcarskich. 31 lipca 2008 r. kurs średni tej waluty ogłaszany przez Narodowy Bank Polski spadł do historycznego minimum 1,9596 zł za jednego franka, z kolei ceny nieruchomości sięgały wówczas historycznych szczytów. Aby je kupić, trzeba było od banków pożyczyć dużo franków. Potem trend się odwrócił – kurs franka zaczął rosnąć, by niemal dokładnie w trzy lata później, 11 sierpnia 2011 r., osiągnąć dotychczasowy szczyt – 3,9562 zł. Kwoty kredytów zaciągniętych w „dołku” 2008 r. podwoiły się. A komu termin spłaty raty kredytu przypadł akurat w połowie sierpnia 2011 r., za franka musiał zapłacić nawet ponad 4 zł, bo przecież banki doliczają jeszcze swoją marżę (tzw. spread walutowy). W ubiegłym roku kurs franka poruszał się w przedziale 3,31-3,55 zł, więc w porównaniu do historycznego minimum wciąż był wysoki. W efekcie „frankowi” kredytobiorcy z roku 2008 – a jest ich ok. 197 tys. – po pięciu latach oddawania bankom pożyczonych wówczas pieniędzy wciąż mają do spłaty więcej niż mieli w chwili, gdy kredyt zaciągali. A wystarczyło tylko pamiętać, że po kredyty denominowane w walutach obcych pędzi się do banku tylko wtedy, gdy w złotych kosztują one drogo. 100 tys. franków szwajcarskich po 2 zł to 200 tys. zł. Te same pieniądze można mieć, pożyczając 50 tys. franków po 4 zł za franka.

W dodatku gdy dotknął nas kryzys finansowy – nieruchomości staniały. W niejednym przypadku ich wartość jest teraz niższa niż kredyt zaciągnięty na ich zakup. Jeśli kredytobiorca np. straci pracę albo z innych powodów popadnie w finansowe opały, to łatwo może stracić nieruchomość, a zostać z pamiątką po niej w postaci wielusettysięcznego kredytu bankowego do spłacenia. Z danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że w minionych latach banki udzieliły około 580 tys. kredytów denominowanych we frankach szwajcarskich. Na koniec czerwca 2013 roku suma kredytów zaciągniętych we frankach wynosiła ponad 145 mld zł.

Terminowo nie spłaca rat niespełna 3 proc. z ok. 1,8 mln kredytobiorców. To przeszło 50 tys. osób. Związek Banków Polskich chce, by banki i ich nie radzący sobie ze spłatą kredytów klienci – wszyscy, nie tylko ci „frankowi” – mogli zawierać przed sądem ugodę, a gdyby było to niemożliwe – by sąd mógł ich oddłużyć w trybie upadłości konsumenckiej. Dla kredytobiorcy oznaczałoby to utratę nieruchomości, ale po jej sprzedaży syndyk wypłaciłby mu część uzyskanych z licytacji pieniędzy na wynajęcie przez dwa lata mieszkania. Resztę pieniędzy syndyk oddałby bankowi (lub wierzycielom, jeśli byłoby ich więcej). Oddłużenie nie byłoby jednak bezwarunkowe. Sąd określałby tzw. plan spłaty, na mocy którego „upadły” dłużnik przez trzy lata część swoich zarobków przeznaczałby na spłatę banku (wierzycieli). Musiałby się liczyć również z tym, że sąd i syndyk będą mieli prawo do wglądu w jego wydatki. Decyzję o oddłużeniu sąd każdorazowo podejmowałby indywidualnie, po szczegółowym sprawdzeniu, czy kredytobiorca nie wziął kredytu z góry np. zakładając, że go nie spłaci.

Bankowcy twierdzą, że tym, którzy popadną w finansowe kłopoty, zazwyczaj w jakiś sposób już idą na rękę. Np. udzielają karencji w spłacie kredytu, albo obniżają wysokość miesięcznych rat poprzez wydłużenie okresu jego spłaty. Banki chcą częściej wyciągać pomocną dłoń do swych niewypłacalnych klientów.

Egzekucja należności z nieruchomości to ostateczność. Dla banku oznacza to zazwyczaj straty. Możliwość zawierania ugody przed sądem byłaby korzystna dla obu stron – uważa wiceprezes Związku Banków Polskich Jerzy Bańka. Teraz bank także może „dogadać się” z klientem, którego nie stać na spłacanie kredytu, jednak od umorzonego zadłużenia taki kredytobiorca musi zapłacić podatek, bowiem fiskus traktuje to jako jego dochód.

Ministerstwo Sprawiedliwości deklaruje, że gdy projekt ustawy Prawo restrukturyzacyjne już powstanie, skonsultuje z bankowcami ich propozycje. Niewykluczone, że projekt założeń ustawy rząd przyjmie jeszcze w styczniu, jednak przygotowanie samego projektu tego aktu prawnego potrwa zapewne kilka kolejnych miesięcy.

Komentarze

Właściciel serwisu eBroker.pl - Rankomat.pl nie weryfikuje opinii, recenzji czy ocen użytkowników zamieszczanych za pośrednictwem systemu Disqus, zarówno w zakresie ich rzetelności, jak i wiarygodności. Nie możemy potwierdzić, czy użytkownicy faktycznie korzystali z produktów i usług banków, firm pożyczkowych i Towarzystw Ubezpieczeniowych (TU) (za pośrednictwem portali należących do rankomat.pl lub bezpośrednio na stronie instytucji), których dotyczy opinia.

Jednocześnie informujemy, że w Serwisie publikowane są zarówno pozytywne, jak i negatywne komentarze.

comments powered by Disqus
  • Pożyczka ekspresowa w PEKAO S.A »