Pracują, jeśli mają szczęście. Zarabiają, ale nie „dorabiają się”. Mieszkają z rodzicami i nie planują dzieci. Tak można by pokrótce scharakteryzować pokolenie dzisiejszych dwudziestoparolatków.
"summary">
Kredyt hipoteczny z rządową dopłatą? Nawet do 53 tysięcy dotacji.
Sprawdź szczegóły
Pokolenie Y na garnuszku rodziców
Problem niesamodzielności młodego pokolenia dotyka bez mała całą południową Europę. To tam głośno mówi się, że dla młodych nie ma pracy, że rynek ich nie potrzebuje. Im dalej na północ Europy, tym odsetek młodych na garnuszku spada – w Danii wynosi tylko 1,8 proc. Powołując się na dane Eurostatu ponad 43 proc. młodych Polaków w wieku od 25 do 34 lat wciąż mieszka z rodzicami. Eksperci rynku punktują: Młodzi nie mają pracy trochę na własne życzenie. Cechuje ich przerost ambicji, a oczekiwania finansowe są zupełnie nieadekwatne do doświadczenia oraz tego, co może zaoferować rynek. Nie rozumieją, że na sukces trzeba zapracować. Czyli sami wykluczają się z rynku pracy. Rzeczywistość pokazuje jednak, że dzisiejszy absolwent niemal automatycznie staje się freelancerem, by właśnie z rynku wykluczonym nie być. Po części oczywiście dzieje się tak również dlatego, że pokolenie Y przywiązuje dużą wagę do życia prywatnego, oczekując swobody i elastycznego czasu pracy. Młodzi chcą równać do zachodnich rówieśników i być przedsiębiorczy, ale często zasilają szarą strefę. Albo pracują na śmieciowych umowach. Komisja Europejska w swoim raporcie zauważa, że zagrożeni biedą nie są tylko młodzi bezrobotni, których notabene jest już 25,4 proc. (dane GUS). Problem ten dotyka również osób pracujących. Głównie absolwentów studiów wyższych.
Doświadczenie czy wynagrodzenie?
Badania zachowania młodych na rynku pracy wskazują, że bardziej ostrożnie podchodzą oni do kwestii zatrudnienia. Pokolenie Y jest bardziej wybredne i nie chce wiązać się z jednym pracodawcą na długie lata. Ponad połowa studentów ma nadzieje pracować u pierwszego pracodawcy nie dłużej niż 4 lata - wynika z badania „Studenci v.s. wyzwania rynku pracy”. Czym kierują się przy wyborze pracodawcy? Najczęściej są to możliwości rozwoju, zdobycia umiejętności i doświadczenia by stać się bardziej atrakcyjnym na rynku pracy niż konkurencja. Równie ważne jest wynagrodzenie i dodatkowe benefity. Mierzą wysoko. Chcą pracować w prestiżowej firmie, najlepiej takiej z międzynarodowymi strukturami i możliwością szybkiego awansu. Problem w tym, że kilkuset absolwentów modnego swego czasu kierunku nie ma szans na pracę w prestiżowych korporacjach, o ile w ogóle można mówić o perspektywach ich zatrudnienia w zawodzie.
Z drugiej strony, zagrożenie wykluczenia społecznego i braku pracy skłania młodych do podejmowania pracy za groszowe wynagrodzenie. Nie chcą pracować za darmo. Sytuacja gospodarcza pokazuje im, że lepsze są niewielkie pieniądze niż żadne. Coraz częściej pracownikowi zależy o wiele bardziej na ubezpieczeniu zdrowotnym niż premiach i benefitach. O coraz większej grupie pracujących za nierynkowe stawki mówi się, że „psują rynek”. Doświadczenia nie mają, więc mocną stroną w oczach pracodawcy jest ich konkurencyjna cena. Im niższa, tym większa szansa na współpracę. Jeszcze kilka lat temu brak doświadczenia w CV skazywał absolwenta na przegraną w walce o pracę. Teraz problemem okazują się oczekiwania finansowe. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej okazuje się, że ktoś inny zrobi to samo taniej. Oczywiście są wśród młodych tacy, którzy nie potrafią realnie ocenić własnych umiejętności czy skonfrontować ambicji do doświadczenia. Są tacy, którzy marzą o zarobkach powalających im się usamodzielnić i nie chcą godzić się na pracę na niższym stanowisku i z niższą pensją, niż ta, o jakiej marzą. Są i tacy, którzy mają duży apetyt na życie i nie chcą się ograniczać, tj. praca nie może ich ograniczać. Tymczasem żyją w realiach, w których brak pracy ogranicza bardziej dotkliwie.
Pieniądze na koncie w 20 minut Zgłoś się po gotówkę bez wychodzenia z domu
„Dajcie mi pół miliona”
Ogromna rzesza dorosłych Polaków ma duży problem z pełnym uniezależnieniem się od rodziców. Ci, którzy studiowali w rodzinnej miejscowości, i aktualnie szukają pracy lub mieli szczęście i już pracują, są świadomi tego, że nawet odkładając miesięcznie kilkaset złotych, własnego mieszkania prędko nie kupią. Ci natomiast, którzy wyjechali na studia, coraz częściej wracają do rodziców, bo nie stać ich już na życie na własną rękę. Tracą pracę, albo po kilku opłaconych przez siebie stażach nie mogą się nigdzie „zaczepić”. Brytyjski „Guardian” nazwał ich „pokoleniem bumerangów”. Młodzi dorośli wyfruwają z rodzinnego gniazda by powrócić z braku pieniędzy, perspektyw, czy nawet z lenistwa i dla wygody.
„Dajcie mi pół miliona (lekko licząc) z hakiem na mieszkanie, to zostawię "garnuszek rodziców" z pocałowaniem ręki” – grzmi na jednym w forów dobry. wilk. „Dorabianie się” może dla pokolenia Y nie skończyć się nigdy. Kredyt? Większość młodych osób godzi się na pracę na umowach „śmieciowych” i zarabia zbyt niewiele, by w bliskiej perspektywie pozwolić sobie na zadłużenie na kilkaset tysięcy złotych. Brak zdolności kredytowej jest i tak ich zdaniem lepszym usprawiedliwieniem niż brak stabilności finansowej i poczucia bezpieczeństwa. Nawet jeśli ktoś ma nieźle płatną pracę dziś, nie może mieć pewności, że będzie w stanie płacić raty kredytu za kilka lat. Dzieci? Według „Rzeczypospolitej” aż 45 proc. kobiet i 43 proc. mężczyzn twierdzi, że nie decydują się na dziecko ponieważ nie mają pracy i pieniędzy. Co trzeci boi się urodzenia dziecka, bo nie jest pewien swojej przyszłości, a co piąty skarży się na złe warunki mieszkaniowe. Firm jest mało, a absolwenci systematycznie zasilają szeregi szukających pracy. Nikt nie da im gwarancji bezpiecznego zatrudnienia. Co gorsza, nikt nie da im gwarancji zatrudnienia w ogóle.
Czy rzeczywiście współczesnym synonimem samodzielności i luksusu jest mieszkanie na kredyt na 30 lat? A może w dzisiejszych czasach młodzi nie chcą takiej samodzielności?
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Komentarze
Właściciel serwisu eBroker.pl - Rankomat.pl nie weryfikuje opinii, recenzji czy ocen użytkowników zamieszczanych za pośrednictwem systemu Disqus, zarówno w zakresie ich rzetelności, jak i wiarygodności. Nie możemy potwierdzić, czy użytkownicy faktycznie korzystali z produktów i usług banków, firm pożyczkowych i Towarzystw Ubezpieczeniowych (TU) (za pośrednictwem portali należących do rankomat.pl lub bezpośrednio na stronie instytucji), których dotyczy opinia.
Jednocześnie informujemy, że w Serwisie publikowane są zarówno pozytywne, jak i negatywne komentarze.